Siódma Góra

Joan Aiken „Ogród do składania”

Gdzieś obok nas

To może nie być łatwe – naczytać się baśni, klechd, legend, a równocześnie wieść egzystencję w „zwykłym świecie bez cudów”. Człowiek do późnej starości może poszukiwać sekretnego przejścia do krain bogatych  w zjawiska spoza rzeczywistości mierzalnej szkiełkiem i okiem. Zamiast uprawiać swój ogródek szukamy tajnych przejść, znaków – w czarownych zagajnikach, za drzwiami starych szaf, wpatrujemy się niecierpliwie w tafle wody, wsłuchujemy się w trzeszczenie schodów. Przeczuwamy, pragniemy, tęsknimy.

Czy to wina literatury? Hmm… Źródła stanu, w którym intensywnie poszukuje się dziury w całym danym doświadczeniu świecie rzeczywistym upatrywałabym głębiej, wcześniej, inaczej. Literatura jest raczej przejawem tych stanów niż je powoduje. Może też stanowić antidotum na owe bolączki. Niezależnie od tego, czy się ją chłonie czy tworzy. Pamiętam ogromne napięcia, powodowane pragnieniem przejścia na drugą stronę lustra, które trzymały mnie blisko biblioteki. (Czym byłyby lata 80. ubiegłego wieku bez tych zacnych placówek osiedlowych?) Czy podsycałam wówczas obsesję przekraczania granic nieznanych terytoriów, czy leczyłam ciskającą się w szyszynce duszę pragnącą emanować, przytulać Kosmos cały na raz, wędrować poprzez światy bez planu podróży? Ryzykuję tezę, że opowieści treści fantastycznych bywają raczej ratunkiem, niż sprawcą obłędu.

Na przykład „Ogród do składania”. Bohaterom książki Joan Aiken trudno byłoby się chyba pogodzić z bytem rzeczywistym (w popularnym tego słowa znaczeniu) w jego banalnej wersji. Opowieść o nich zaczyna się dokładnie tam, gdzie kończą się fabuły baśni. Przychodzi czas na długie i szczęśliwe życie. [A]le co my właściwie będziemy robili? – pyta ona. Ja pewnie będę chodził co dzień do biura, a ty będziesz się zajmowała domem i gotowała obiady. Czy coś w tym guście odpowiada on, ale jakoś tak bez przekonania. A potem się zaczyna. Czary, jednorożce, smoki, perły ukryte w kominie, czarodziejskie dziedziny, znikające i pojawiające się w najdziwniejszy sposób. Dużo się dzieje w życiu państwa Armitage’ów Zwłaszcza ich dzieci nie narzekają na nudę. Armitage’owie pozostają jednak rodziną jakich wiele, to mogliby być nasi sąsiedzi. I na tym polega cudowność tej opowieści – daje nadzieję, że to, za czym rozglądamy się od dziecka jest blisko, „gdzieś, obok nas…” – jak chciał Czesław Niemen. W każdym razie warto szukać i to niekoniecznie za siedmioma morzami. Cudowność opowieści Aiken polega także na wspaniałych pomysłach na to, co może zdarzyć się, kiedy uprawiamy swój ogródek, czy wychodzimy za płot do przedszkola, albo kupujemy chrupki śniadaniowe nie te, co zwykle. No i, co bardzo ważne, lektura „Ogrodu do składania” skłania do śmiechu. A jak się człowiek śmieje to jest zdrowy, żyje długo, szczęśliwie i taką sobie tworzy rzeczywistość jaką potrafi.

JP

Joan Aiken „Ogród do składania”, zilustrował Peter Bailey, przełożyła Ewa Rajewska, wydawnictwo Dwie Siostry, 2019.