Siódma Góra

Anna Starobiniec „Wilcza nora”

Kotki, zajączki, liski, ale ze sznytem

Czytanie kryminałów sprawia, że nasz mózg odpoczywa od problemów, z którymi zmaga się na co dzień. Angażujemy się mentalnie w pracę nad rozwikłaniem intrygi i inne sprawy oddalają się na jakiś czas. Znam pewną wybitną naukowczynię, która w momentach przepracowania intelektualnego sięga po ten właśnie gatunek. Śledząc tok myślenia detektywa umysł zażywa relaksu, by po rozstrzygnięciu „kto zabił”, doznać olśnień i ze zwielokrotnionym zapałem ruszyć do układania się z paradygmatami, hipotezami, teoriami. Kryminały robią dobrze także, kiedy zdarzy się nam wpaść w umysłowy marazm, pragniemy się zdystansować do bieżących sytuacji życiowych, albo nie chce się nam posprzątać, po prostu na jakiś czas uwaga odwraca się od tego, co zwyczajowo ją przyciąga. (To nie jest ucieczka, to jest metoda.)

I dlatego bardzo się cieszę, że wśród nowości wydawniczych pojawiają się kryminały także dla dzieci. Młody czytelnik dzięki ich lekturze może zaznajomić się z tym jakże pożytecznym gatunkiem. „Wilcza nora” – to przebój tego lata. Autorka – Anna Starobiniec, nazywana przez niektórych „Rosyjską Królową Przerażenia” zadbała o to, by dzieci też miały szansę poczuć dreszczyk emocji na karku z książką przed oczami. Ale spokojnie, rodzice, spokojnie, nie będzie traumy i kosztownych wizyt u psychoterapeuty dziecięcego. Nie, nie, nie. To jest książka, w której nie znajdziemy krwawych plam, trupów i innych wstrząsających elementów.

„Wilcza nora” oswaja z konwencją kryminału. Intryga, postępowanie śledczych, procedury nie odbiegają bardzo od detektywistycznego standardu. Bohaterowie to wzorcowe typy, które można spotkać w klasyce gatunku. Jest para policjantów (samych w sobie interesujących z punktu widzenia psychologii), są informatorzy, podejrzane typy, świry  i niepodejrzewani przez nikogo, a jednak… Autorka wprowadza i tłumaczy używaną przez śledczych fachową okołokryminalną terminologię. Starobiniec, jak mi się zdaje, pragnie „wychować sobie” czytelników na dalsze dziesięciolecia. Bardzo stylowo wychowuje. Ale spokojnie, rodzice, spokojnie, bo to przecież tylko kotki, borsuki i liski, zające, jeże  i myszki. Bardzo zresztą ładnie namalowane. Ilustracje Marie Muravski śliczne – można powiedzieć: bajkowe, ale z odpowiednim sznytem, oczywiście.

JP

Anna Starobiniec „Wilcza nora”, przełożyła Agnieszka Sowińska, zilustrowała Marie Muravski, wydawnictwo Dwie Siostry, 2020.